Pierwszy wpis
Witam,
Zastanawiam sie czy mozna prowadzic prywatnego Bloga w godzinach pracy.
Jeszcze tego nie wiem.
Ludzie z mojego biura wygladaja na bardzo zajetych, kazdy pochylony nad klawiatura lub wpatrzony w monitor komputera.
Nie do konca tak wyobrazalam sobie przyjazne warunki pracy.
Moze jednak troche przesadzam. Tak wlasciwie nie jest az tak zle. Przeciez jest spokojnie, nikt mnie nie pogania ani nie sprawdza. Nie mam targetu dziennego ktory musze wyrobic ale jednak czegos brakuje. Kazdy pracuje dla siebie i na siebie. Ten "team work" o ktorym sie tak duzo teraz mowi jest jakby tylko pustym slowem.
Nikt z nas nie jest niezastapiony i tak tez chyba wiekszosc z nas sie czuje.
Najbardziej sie to zauwaza kiedy ktos z nas jest nieobecny. Niby jest jakos ciszej i biurko puste a jednak gdyby tak mialo pozostac to mysle ze nie trzeba by bylo duzo czasu zeby sie z tym oswoic.
Jestem przekonana ze nie tylko ja to zauwazam i nie mowie tutaj o wielkich korporacjach ale nawet o mniejszych firmach i biurach do ktorych te korporacyjne zachowania i zwyczje powoli zaczynaja sie wkradac.
Mam 33 lata i w porownaniu z wielona ludzmi w tym wieku moje doswiadczenbie zyciowe i zawodowe ani moje wyksztalcenie nie budzi podziwu. Nie jestem z tego dumna jakos szczegolnie ale wlasnie w takim przekonaniu bylam wychowana przez wiekszosc mojego dziecinstwa i lat nastoletnich przez moja babcie. Czesto powtarzala ze zeby kims w zyciu byc to kims juz trzeba sie urodzic.
Teraz z uplywem lat wiem ze miala na mysli pieniadze i status spoleczny.
Utwierdzila mnie w przekonaniu ze taka szara myszka jak ja nie moze osiagnac niczego ponad przecietna. Nie podawala zadnego konkretnego powody, ja tez nigdy nie dopytywalam. Jakos chyba pogodzilam sie z mysla ze nic szczegolnego mnie w zyciu nie czeka. I kiedy pojawila sie okazja wyjazdy za granice, nie zastanawialam sie ani chwili.
Minelo 13 lat od wyjazdu do Irlandii i nie zaluje ani chwili. Moja rodzina postanowila pojsc w moje slady i wszyscy jestesmy na zielonej wyspie. Sa slowa krytyki ze strony znajomych i rodziny ale szczerze mowiac mam to totalnie w nosie.
Mysle ze nikt nie rodzi sie z niska samoocena, Jest nam ona wpajana przez otoczenie. Nie zawsze winni sa znajomi czy koledzy ze szkoly/pracy. Czasami odpowiada za to nasza najblizsza rodzina i przyjaciele.
Opowiem Wam teraz historie ktora zdazyla sie naprawde i zmienila moje zycie.
Moja babcia urodzila sie w 1937 roku, dwa lata prze II woja swiatowa i nie miala latwego dziecinstwa. Kiedy miala 4 lata umarla jej mama a wychowaniem jej zajal sie tata i wkrotce potem jego nowa partnerka. To byly bardzo ciezkie czasy, brakowalo wsyzstkiego. Glod byl na porzadku dziennym